Polska Mapa Kiełbasy
Kiełbasopedia
Zakupy

Ćwikła czy chrzan, czyli … pot, krew i łzy

30.01.2012 | kategoria: Artykuły, Ciekawostki

Wojna słowna o to jak określa się dodatek do mięs w postaci tartego chrzanu, tartego buraka ćwikłowego i przypraw jest długa, okrutna i pochłonęła już wiele ofiar. Ćwikła z chrzanem, ćwikła czy może jeszcze jakoś inaczej? Tej zagadki chyba już nie da się rozwikłać, bo jedne źrodła mówią tak, inne inaczej a na ten temat wypowiedział się nawet Jan Brzechwa w wierszyku „Ćwikła”. W moim domu mówiono na to po prostu chrzan, ewentualnie chrzan czerwony, żeby nie pomylić z białym. Jednak jakby się tego miało nie określić, należy się zgodzić co do jednego – doskonale pasuje do kiełbasy.

Chrzan to w mojej rodzinie niemal świętość, traktowany z nabożną czcią zajmuje pierwsze miejsce w hierarchii – najpierw chrzan, potem długo nic, dopiero potem zdrowie, rodzina, praca. Ten żart, powtarzany w nieskończoność w każde święta Wielkanocne ma jednak w sobie ziarenko prawdy. Chrzan bowiem nie jest i nigdy nie był tylko dodatkiem do mięs. To była tradycja, wspomnienia smaku z dzieciństwa, wspólne chwile z dziadkiem na poszukiwaniach odpowiednich korzeni, wreszcie pot krew i łzy przy ich tarciu. Tak, chrzan to zdecydowanie coś więcej niż dodatek. Może dlatego tak rzadko kupuje chrzan stojący w słoikach na półkach sklepowych. A może dlatego, że domowy jest po prostu po stokroć lepszy. Jednak, pamiętajcie o jednym, jeżeli już zdecydujecie się własnoręcznie wyrobić chrzan to mogę Wam obiecać jedynie pot, krew i łzy.

Tradycja rodzinna nakazuje mi kopać chrzan własnoręcznie. Zatem kiedy tylko pojawią się pierwsze przymrozki biorę szpadel i jadę w sprawdzone miejsca, gdzie mam pewność, że chrzanu będzie pod dostatkiem. Czasem po roku okazuje się, że w jakimś z tych miejsc stoi nowe osiedle deweloperskie, galeria handlowa czy stadion na Euro 2012, jednak całe szczęście Armoracia rusticana jest rośliną pospolitą i można ją bardzo łatwo znaleźć. Obecność korzenia zdradzają niechybnie duże, rozłożyste liście wystające nierzadko ponad metr nad ziemię. Kiedy takie widzę, zaczynam kopać.

Teraz krótkie wyjaśnienie – dlaczego po przymrozku? A to dlatego, że chrzan ma wówczas dużo intensywniejszy smak i zapach, czyli w efekcie – jest mocniejszy. To oczywiście sprawia, że dużo trudniej się kopie w zmarzniętej ziemi, ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ostatecznie, jeśli ktoś nie ma czasu na zabawę w chrzanowego Indianę Jonesa, można wybrać się na rynek, kupić korzenie chrzanu i wrzucić na dobę do zamrażarki – efekt będzie podobny.

Teraz zaczyna się prawdziwe zmaganie. Świeży tarty chrzan piecze w ręce, nozdrza i gardło a oczy łzawią tak, jakby miały za chwilę wypłynąć. Jednak cały wykopany chrzan trzeba teraz zetrzeć najdrobniej jak się da. Oczywiście, proporcje są dowolne, ja jednak preferuję dużą ilość chrzanu, tak aby był mocniejszy i jeszcze podczas jedzenia przypominał o swojej mocy. Jeżeli tą część przejdziecie, to jesteście już prawie u celu – najtrudniejsza część za Wami.

W następnej kolejności przygotowujemy buraki, czyli czyścimy dokładnie, jednak nie obieramy. Wymyte wkładamy do garnka i gotujemy aż będą miękkie. Potem studzimy, obieramy i trzemy na drobnym oczku. Ta część to już wczasy w porównaniu z poprzednim znojem. Buraczek jest miękki i łatwo się go trze, może dlatego ma taką miękko brzmiącą nazwę „ćwikła”. Nie to co „Chrzan”, twarde, mocne słowo tak jak twardy i mocny jest jego korzeń.

Po starciu buraka odcedzamy nadmiar soku. Do chrzanu dodajemy sok wyciśnięty z cytryny lub ocet, a następnie po kilkunastu minutach mieszamy obie papki. Dobry burak jest bardzo ciemny, dlatego po zmieszaniu nawet z dużą ilością chrzanu kolor nie powinien być różowy, a ciemno-czerwony.

Na koniec dodajemy do smaku sól, pieprz w niewielkich ilościach oraz do smaku cukier. Tak, cukier, nie pomyliłem się. Całość zamykamy w słoikach i odstawiamy do lodówki bądź spiżarni na dobę – dwie.

Po przyrządzeniu chrzanu w sposób tradycyjny i w dużej ilości żadna praca w kuchni nie jest już straszna. Nie bez powodu korzeń tej rośliny był w czasach pogańskich symbolem siły, krzepy i witalności. Na koniec jeszcze dodam, że tak przygotowany domowy chrzan ma wiele zalet – zawiera mnóstwo witamin i soli minerałów, jak np. prowitamina A, witaminy z grupy B, witamina C, witamina E, wapń, potas, fosfor, siarka, magnez, żelazo i wiele innych. Ma właściwości bakteriobójcze i wykrztuśne (nic dziwnego) a także grzybobójcze, przeciwreumatyczne. Pobudza wydzielanie soków trawiennych i działa przeciw-wirusowo, jest używany przy uciążliwym kaszlu i zapaleniu oskrzeli, przy anemii, zaburzeniach trawienia, chronicznym katarze, chorobach reumatycznych i przy schorzeniach wątroby. I jest przepyszny.

Marcin

 

Przeczytaj również inne artykuły


Reklama

reklama reklama reklama