Tak to już jest na tym świecie, że stereotypowy mężczyzna żywi się wyłącznie mięsem, kobieta zaś wg tych właśnie stereotypowych mężczyzn jada w zasadzie kiełki i zieleninę. Nie do końca jest to prawda, choć wiadomo, że mężczyźni lubią mięso. Ale przecież kobiety też je lubią… Od początku cywilizacji rolą mężczyzny było zdobycie pożywienia. Polował, zbierał, uprawiał, nieważne co tam jeszcze. Jedzenie miało być i już. Jakkolwiek by nie próbował zdobyć pożywienia, potrzebował do tego wytrzymałości i tężyzny fizycznej. A tych przecież najlepiej dostarcza mięso. Dziś w świecie trochę się pozmieniało; znaczna ilość mężczyzn siedzi za biurkiem, stukając w klawiaturę (co autor niniejszego tekstu właśnie czyni), do zdobycia pożywienia wystarczy tyle siły, żeby dojść do najbliższego spożywczego czy supermarketu, gdzie z polowania to najwyżej zostało to na promocje. Nie trzeba nam się już uganiać za zwierzyną, zarzucać sieci czy zastawiać sidła. Koszyk, kolejka, odstać swoje i… “Pani kierowniczko, tej szyneczki drobiowej dwadzieścia deka…“. Wszystko ładnie nam pokroją, zapakują, a my, łowcy, żywiciele zadowoleni wracamy z łowów. Skłonność do mięsa jednak pozostała. A po co komu tyle mięsa, jeśli w zasadzie fizycznej pracy nie wykonuje, ruchu zażywa skromnie, męczy się oszczędnie? Ano dla smaku jedynie chyba.
nie tylko polowali, każdy dobry łowca bowiem potrafił oprawić skóry, oczyścić kości, tłuszcz zakonserwować, wydobyć co cenniejsze ze zwierzyny, wreszcie mięso oprawić i przyrządzić. Tak tak, panowie! Do garów! Mężczyzna potrafi zdobyć pożywienie, ale także sam sobie umie je podać gotowe do spożycia, broń boże na surowo! Do czego zmierzam, zapytacie. Ano już tłumaczę. Proponuję mały eksperyment powrotu do korzeni. I nie namawiam tutaj, aby chwytać za łuk czy kamienie i biegać po lesie płosząc biedne zwierzątka. Spróbujmy nauczyć się traktować jedzenie, jak to robili nasi praojcowie. Weźmy kawał mięsa, jakby dopiero co wykrojonego z ubitej zwierzyny i przyrządźmy. Oprawmy, zapeklujmy, zapakujmy gdzie trzeba. Uwędźmy, doprawmy, zachowajmy na zapas. Takie własnoręczne wyroby spowodują, że jedzenie natychmiast zyska na smaku, my oszczędzimy kilka groszy, a do tego dojdzie satysfakcja z własnoręcznie przygotowanych wyrobów. Nie bez znaczenia też będzie fakt ruchu na powietrzu, jak choćby w przypadku budowy wędzarni czy nawet rozpalania grilla. I co chyba najistotniejsze – będziemy dokładnie wiedzieli co jemy. I nikt nam nie powie: “Ty wiesz co w tym jest?”.
Marcin